Wczoraj, dość sumiennie, przejrzałem około pół kilometra ściany głównej na FB.
Przewijałem, przewijałem i…
Przewijałem, przewijałem i…
Coraz bardziej się utwierdzam w tym, że jak będę chciał kiedyś ze sobą skończyć, to decydującym motywem dokonania tego, wiekopomnego czynu, będą wpisy na FB.
Najbardziej mnie wkurwiają debilne wpisy na temat tego, jak należy żyć.
Oczywiście, te „mądre rady dla gromady” publikują osoby spędzające pół życia na FB, przeplatając to martyrologią korpo-szczura lub codzienną beznadzieją.
Z pewnością, daje to szlify do wskazywania innym drogi ku świetlanej przyszłości.
Oczywiście, te „mądre rady dla gromady” publikują osoby spędzające pół życia na FB, przeplatając to martyrologią korpo-szczura lub codzienną beznadzieją.
Z pewnością, daje to szlify do wskazywania innym drogi ku świetlanej przyszłości.
Zaraz mi się przypomina niejaki Karl Friedrich May (ten od Winnetou i Old Shatterhanda), który niezwykle realistycznie opisywał Dziki Zachód, jego pejzaże i wszelkie, inne składowe, nigdy tam nie będąc.
Jak żyć, poradzi wam najlepiej ktoś, kto sam przepieprza życie na FB i prawie wcale nie żyje.
Zajebista sztuczka. Jestem pod wrażeniem takich wpisów.
Zajebista sztuczka. Jestem pod wrażeniem takich wpisów.
Pomijam już fakt, że część tych wpisów posiada nieodpartą logikę, na zasadzie:
Nie kładź nogi na torach kolejowych a będzie ci się chodziło fajniej.
No, i co tu polemizować.
Naprawiacze innych, pseudo-psycholodzy, alkoholicy, którzy uczą innych jak trzeźwieć a sami piszą takie bzdury, jakby byli po pół litrze, bogo-upychacze, którzy wszędzie muszą dołożyć jakiegoś boga, będącego (ponoć) remedium na wszelkie zło.
Tyle, że jak się rozejrzeć…
Zastanawiam się, skąd się w ludziach bierze taki pęd do mądrości z dupy wystrzelonych. A nawet jeżeli niegłupich, to sądząc po wpisach danego propagatora tych wklepywanek, nijak nie przystających do jego egzystencji na tym padole.
Tego typu wpisy nie dają NIC.
Przynajmniej, jeżeli ktoś ma choć odrobinę zmysłu krytycznego (nie mylić z krytykanctwem) i myślenia szerszego ponad te, które dotyczy zagadnień męczących kuchtę z kiepskiego romansu.
Zacznijcie może coś pisać o tym jak u was jest a nie jak podpowiada wam, wasze myślenie życzeniowe. Co robicie, żeby było lepiej. To akurat może się przydać, jako motyw do natchnienia innych, znajdujących się w podobnej sytuacji a szukających z niej wyjścia.
P.S.
Ja też sporo czasu spędzam na FB, ale jest to jedna z moich technik w pewnym projekcie. No, i nie staram się pouczać innych, jak mają żyć, ponieważ jest mi to kompletnie obojętne.
P.P.S.
Treść Żółtej Karteczki (mimo, że nie nowej) jest owocem mojej, wczorajszej rozpaczy.
P.P.P.S.
Niech wam Facebook lekkim będzie