Nie wiem, kto wam nawkładał w głowy, że samochody elektryczne mają cokolwiek poprawić globalnie. Nie takie były założenia. Fakt, że na fali braku informacji, doszło do pewnego wypaczenia optyki tego problemu.
Samochody elektryczne mają poprawić sytuację w aglomeracjach miejskich.
Jak wiadomo, największe zagęszczenie aut jest w miastach. I tu najbardziej odczuwamy skutki wydalania spalin. Dzieje się tak, ponieważ tereny miejskie nie posiadają odpowiedniej ilości czynników eliminujących smog.
Jeżeli na kilometrze kwadratowym jedzie 5 tysięcy aut, to wiadomo, że miasto się dusi. No, ale taka jest specyfika miasta. Ciasno, a chętnych do pojeżdżenia wielu.
Samochody elektryczne (w założeniach) miały jeździć (przynajmniej częściowo) na akumulatorach, które spalinowo ładowane miały być w trasie. I pewnie, po jakiejś części, tak jest. I to jest ten plus z elektryfikacji transportu.
Te same 5 tysięcy samochodów, poza terenem miejskim, również wydali z siebie podobną ilość spalin. Ale to już nie ten sam obszar!
Te spaliny zostaną rozprowadzone na dziesiątkach (setkach) kilometrów. A przy okazji, autko naładuje akumulatory, które przydadzą się po powrocie do miasta. Bo jedynie w cyklu miejskim akumulatory mają sens.
Z perspektywy globalnej, jest tak, jak w tytule.
Tyle, że ROZMIESZCZENIE spalin jest tu sprawą istotną.
Problematyka dotyczy również stacjonarnego ładowania akumulatorów w mieście.
Prąd (w większości) nie jest produkowany w miastach.
O czym donosi szczur miejski