Jako, że moja Wierna (…) Małżonka zagoniła mnie na dietę – dzieje się!
Dodatkowo, w ramach generalnej rewitalizacji zabytków domowych, zrobiłem dzisiaj podwójną normę więzienną – 6000 kroków, poganiany po Fortach Bema.
Piszę „podwójną” ponieważ jak mi donoszą osoby dobrze osadzone, w puszce dobrze jest zrobić 3000 kroków dziennie, żeby nie sparszywieć fizycznie.
Powiem wam jedno.
Kulturalnego i obytego człowieka to można poznać na pierwszy rzut oka. I to bez względu na okoliczności!
Moja Wierna (…) Małżonka, jako bywalczyni rozlicznych wystaw, muzeów i wszelkich oznak życia artystycznego, nie zachowuje się jak reszta gawiedzi w tym Carrefour.
Ona smakuje eksponaty wyłożone przez różnych twórców.
Ona je przeżywa i wchłania atmosferę.
Przed każdym przystanie, zaduma się, podejdzie, oddali się…
Na twarzy widać ni to wzruszenie, ni to zadumę. Czasami zmarszczy czoło, co może być oznaką pewnej obróbki intelektualnej danego dzieła.
Odczyta notkę na eksponacie: twórca, użyte materiały oraz techniki.
No i cenę, za którą może się stać właścicielką.
Odczyta notkę na eksponacie: twórca, użyte materiały oraz techniki.
No i cenę, za którą może się stać właścicielką.
Czasami zdecyduje się pomóc twórcy i weźmie, czasami nie.
I tak, przy każdej, wystawionej pozycji.
No, aż miło popatrzeć.
No, dobra…
Te ostatnie zdanie, to jest trochę nieszczerze.
Po dwóch tematycznych kolekcjo-półkach, to ja już jestem bliski wylewu.
A gdzie reszta?!
Moja dieta powinna się udać.
Samo chodzenie po tych, wielkopowierzchniowych galeriach, to utrata 1-2 kilograma, każdorazowo. Nie, żeby ze względu na trasę. Raczej ze względu na szczególny stan, w który wprowadzają mnie zakupy w tego typu przybytkach.
Kiedyś pyknie mi jakaś żyłka w mózgu i…
Ciekawe kto będzie wam wypisywał te bełkoty na Donderlandzie?