HISTORIA WYCISKAJĄCA KORONAWIRUSA Z OCZU
(będzie, lekko, martyrologicznie)
A było tak…
Poczułem się (w robocie) jakoś niezbyt dobrze.
A to zimno jakoś, a to kaszelek leciutki, a to smarki do brody.
Jako, że jestem twardzielem (są jeszcze prawdziwi mężczyźni), olałem i dopracowałem uczciwie (no…) do końca godzin, które podpisałem w umowie o pracę – żeby mi nikt nie wyświecał w oczy, że pasożyt jestem i na tej zdrowej tkance mojej fabryki, żeruję.
W domu zrobiło się trochę gorzej.
Temperatura 37,4 stopnia, według skali Celsjusza.
Jak wiadomo, dla przeciętnego faceta, jest to już stan zagrażający życiu, więc udałem się (telefonicznie) po poradę do uczonych w sztuce lekarskiej.
Pani doktor X (nazwiska nie podaję z litości) z pobliskiej przychodni, wysłała mnie do punktu sprawdzającego obywatela, pod kątem koronawirusa.
Pogmerali mi w otworach i kazali się dowiadywać o wynikach, tych zabiegów, w przychodni, której to przedstawicielka (doktor X) wysłała mnie na te manipulacje.
Zgodnie z zaleceniami, następnego dnia, doktor X powiadomiła mnie, że mam koronę i od tego momentu, przez 10. dni idę na izolację od zdrowej części społeczeństwa.
Chodzi mi tu, konkretnie, o zdrowie fizyczne, bo z tym psychicznym, to jak się tak rozejrzeć – bywa różnie.
No…
Wigilia i święta poszły się jeb…
Ja to może nie jestem około-kruchtowy, ale gastronomicznie poczuwam się, jak najbardziej, do świąt. Moja Rodzina podobnie. Niestety, Wigilia na całą rodzinę, skurczyła się do Wigilii, samowtór***, z moją Wierną (…) Małżonką.
Ale nie to jest najważniejsze.
Po powrocie do fabryki, czekam (a kadry jeszcze bardziej) na jakieś zwolnienie z powodu korony. A tu jakoś nic.
Jako, że zbliża się koniec miesiąca, koleżanka z sekretariatu zaczęła histeryzować, że coś musi wpisać, w te puste miejsca, na liście obecności. Bo takim archaizmem (papierowa lista obecności) posługuje się mój chlebodawca.
Nie będę Was zanudzał opowiadaniem, o tym, ile wykonałem telefonów, żeby wreszcie się dowiedzieć…
Pani doktor X pomyliła pacjentów!!!
Jakiegoś nieboraka, z koroną, wysłała do diabła, a mnie zdrowego zapakowała na izolację.
Ponieważ w laboratorium wyszło, że jestem zdrowy, to też nic nie powiadamiali. Stąd brak zwolnienia wysłanego do mojej firmy.
Ciekawe, czy jest jeszcze ktoś w tym kraju, kto był na izolacji bez zakażenia koronawirusem?
Czuję się wyjątkowy!
O czym donoszę z mieszanymi uczuciami i lodówką zawaloną żarciem, które miało być na rodzinne (!) święta.
Same śledzie, w różnych konfiguracjach, to będę żarł do kwietnia.
P.S.
Zwolnienie dostałem na przeziębienie – wsteczne, po zaciętych walkach z ZUS-em.
Dotarło, do fabryki, ostatniego dnia miesiąca.
Ufff…
Obecnie, mój status koronowy wygląda tak:
Trzy szczepienia.
Dwie izolacje.
Jedno zachorowanie.
Hm…
AVE NFZ
……………………………………………………………………………..
*** samowtór – staropolskie: sami we dwoje.