Stoję sobie na ulicy. Idąca z naprzeciwka staruszka, mówi do mnie nagle:
– Dzień dobry panu, miłego dnia życzę.
– Dzień dobry pani, zdrówka życzę – odpowiadam zaskoczony.
– Zdrówko jest – odpowiada pani – Mam 86 lat i jestem zdrowa.
– Piękny wiek – ja na to.
– Bo ja, proszę pana, kocham wszystkich ludzi i dlatego jestem zdrowa – uśmiechnęła się spod zmarszczek.
Chwilę jeszcze pogadaliśmy o pogodzie i niczym ważnym. Pani pożegnała się i sobie poszła.
Minął jakiś czas, zanim dotarło do mnie to, co powiedziała.
Kocha ludzi…
Tak się zacząłem zastanawiać.
Przeżyła wojnę, okupację, stalinizm i cały ten nasz (pożal się boże) socjalizm i… Kocha ludzi!
Zaczęło mnie nurtować, co kryje się pod tym stwierdzeniem. Czy można kochać ludzi, jako zbiorowisko?
Nie poszczególne osoby a ludzką masę – wszystkich. Ludzi, jako zjawisko będące cały czas obok.
Powiem szczerze, że trochę mnie przerosło wyobrażenie sobie tego, aby można kochać wszystkich ludzi. Ludzi w masie i pojedynczo. Wszystkich tych, którzy są wokół mnie. I tych, którzy przewijają się jedynie chwilowo, przypadkowo i powierzchownie. Jeżeli staruszka mówiła prawdę to, albo z nią, albo ze mną jest coś nie tak.
Biorąc pod uwagę jej wiek i doświadczenie (pewnie dużo większe niż moje), należy raczej skłaniać się do wersji, że jednak ja mam jakąś ułomność w psychice. O ile, nielubienie wszystkich ludzi jest , w ogóle, ułomnością. Podejrzewam, że moje przeżycia i koleje losu były dużo mnie skrajne niż tej pani. Z pewnością, jej młodość i czas późniejszy, bardziej predysponuje do dystansu i ostrożności. A jednak, ona „kocha wszystkich ludzi”.
Ja nie potrafię.
Ludzka masa wywołuje we mnie (w najlepszym przypadku) takie emocje jak niechęć, litość czy złość. Rozglądając się wokół, nie potrafię wykrzesać z siebie miłości do ludzi – jako takich. Nie gardzę ludźmi, chociaż (czasami) ich stadne reakcje, może powinny na to zasługiwać. Staram się być wyrozumiały i dociec, co powoduje takie, czy inne, zachowania. To bywa trudne. Czasami, wręcz niezrozumiałe do końca.
Chyba nigdy nie pokocham wszystkich ludzi.
Nawet sobie tego nie umiem wyobrazić.
Może to przychodzi z wiekiem…
A może nie. Może, po prostu, trzeba mieć to „coś” w sobie.
Ja nie mam.
Ciekawy natomiast jestem, jak wygląda taki świat, jak ten, w którym żyje ta sympatyczna staruszka.
P.S.
Ale i tak, będę żył długo i zdrowo 🙂