Do napisania tego tekstu zachęciła mnie pani, która (na pewnej grupie FB) poruszyła temat współpracy serca i mózgu – w kontekście naszych przeżyć (hm…) miłosnych.
Oczywiście, kiepscy poeci potrafią ubrać je (te hormony) w woal jakiejś duchowości rodem z Harlekina i wznieść przymus rozmnażania do sztuki tajemnej i natchnionej.
Zakochani podobnie.
Mózg ich, pod wpływem hormonów, produkuje jakieś wolty słowotwórstwa i nie ma siły, żeby takiemu (takiej) wytłumaczyć, iż to tylko popęd seksualny wpisany genetycznie przez Mać Naturę.
Zakochani podobnie.
Mózg ich, pod wpływem hormonów, produkuje jakieś wolty słowotwórstwa i nie ma siły, żeby takiemu (takiej) wytłumaczyć, iż to tylko popęd seksualny wpisany genetycznie przez Mać Naturę.
Co ciekawsze, hormony powodują, że tracimy kompletnie zdrowy osąd. Czasami nawet poczucie estetyki.
Idzie taki koleś z typiarą, za którą nawet na targu niewolników nie dostałby czapki orzechów, ale wzdycha, ślini się i ma stany około wzwodowe. Nic to, że ona ma zajęczą wargę (och, jak cudownie), nic to, że ma krótszą lewą nogę (ale za to prawą ma dłuższą) – on i tak poczytuje to za zalety.
Jakie?
To tylko on wie.
Podobnie ona.
Zwilża się na sam widok typa, który mógłby robić za podrzędnego alfonsa we włoskim kinie niskobudżetowym. Bez roboty, ale z perspektywami. Bez wykształcenia, ale za to z pomysłami.
I to jest jej napęd do natchnionego ciągu dalszego tej farsy.
Hormony są straszne i traktują nas jak bydło do rozpłodu.
Tyle dostajemy na osłodę. Jako taki zmiękczacz wejścia w stan gotowości (mniej lub bardziej), do wykonania swojej misji dziejowej: bąbelek, dwa, lub jak tam wyjdzie.
Wtedy hormony odpuszczają i mózg zaczyna działać (w miarę) normalnie. Czyli zastanawiać się jak oni się w to wpakowali i jak teraz ten interes (podstawowa komórka społeczna) utrzymać przy życiu, nie tracąc resztek zdrowia. Tego psychicznego szczególnie.
No, ale to już jest zupełnie inna historia.
Tyle, że poetów w niej jakby już mniej i bardziej wieje siermiężną prozą z kategorii „gdzie się podziały tamte prywatki”.
O czym informuję młodych, bo starzy mają to już przerobione.