Będę dziadkiem. Będę miał wnuczkę. I cholernie się cieszę. Mój zięć zostanie ojcem, co dla mniej lotnych w koligacjach rodzinnych powinno być informacją, że to moja córka będzie rodziła. To wszystko akurat nie jest specjalnie nowatorskie społecznie. Sam proces wydalenia na świat, nawet mnie nie przeraża. Ostatecznie to moja córunia będzie nadwyrężała odwłok w boleściach. Ja pewnie spokojnie poczekam na wyniki. My – stare, lekko cyniczne pierdoły, niełatwo wpadamy w panikę. A jednak trochę mnie coś gryzie…
Poczytałem sobie trochę swojej „twórczości”, która miewam tu i ówdzie.
Pięknie… nie ma co…
Tak się zastanawiam nad tym, co ja JEJ mam pokazać. Życie z czytanek gdzie Ala ma Asa, filmy gdzie Szarik zdobywa Berlin? A może coś na temat uczciwości za wszelką cenę? Wtłoczyć jej te wszystkie pierdoły – szlachetne w założeniach ale nie dające szans na przeżycie? Wychować ja tak, jak wychowano mnie. Na bazie ideałów, pozytywów i dobroci? Bez jakiegokolwiek przygotowania do reality show? Zeżrą ją zanim zdąży dorosnąć. Kurestwo jest, jak na razie, triumfujące i wszechobecne. I idzie na gorsze…
Oczywiście, można wychować zimną sukę rodem z wielkich korporacji, które za stanowisko i kasę wydłubią własnej matce oczy, łyżeczką do herbaty. Załatwią każdego i za każda cenę. Bardzo często same są tą ceną.
Ale bolałoby starego takie COŚ w rodzinie…
No i wyważ tu człowieku między Słowackim a Lepperem, między Pershingiem a Skłodowską, między Ruską przy szosie a Polką przy kasie (w markecie)… Między „Jeszcze Polska” a naszymi politykami… Między ufnością a frajerstwem…
Wyznacz tu człowieku nową Cienka Czerwoną Linie, która oddziela bardzo subtelne różnice, które z biegiem lat kształtują człowieka na kogoś normalnego lub inwalidę umysłowo nieprzystosowanego do całego tego „wkoło”…
Dziadek to brzmi dumnie !
Tylko jak z tego wybrnąć…
Dodatek poporodowy:
Urodził się WNUK!
Co niewiele (jednak!) zmienia.