(czyli… jak być zdrowym, młodym i uśmiechniętym)
1. NIE MAM ORGANIZMU.
No, oczywiście, nie tak do końca. Z czegoś jednak jestem zbudowany. Nawet dość standardowo, ale…
Nie mam miejsca w głowie (w mózgu) na takie sprawy jak przejmowanie się swoimi kawałkami i ich życiem.
Jaka wątroba?
Jaka trzustka?
Jakie nerki?
Mój mózg wie (lata pracy), że ma sam dbać o to, żeby było OK. Żadnych biadoleń – do roboty i tyle!
Mózg trzeba trzymać krótko za pysk i mu nie folgować. Wszystkie choroby (i leki na nie) są w mózgu!
Dodatkowo, żadnych wspomagaczy farmakologicznych. Lekarstwa osłabiają naturalny proces zwalczania niedostatków w organizmie. Mózg jest leniwy i jeżeli zaczniesz go zastępować lekami – chętnie sobie poleniuchuje.
A po pewnym czasie, zamiast wziąć się do roboty, będzie czekał na tabletkę.
I wtedy to już jest źle!
2. NIE MAM WIEKU
No, teoretycznie to lata lecą, ale…
Kalendarz nie jest, dla mnie, żadnym wykładnikiem stanu mojego ciała, ducha i pozostałych (mniej określonych) kawałków mojego JA.
Chorujemy i umieramy na kalendarz i porównywanie się!
„Kowalska ma 75 lat i choruje na:
(tu, litania chorób)
Ja mam 70 to pewnie też już niedługo:
(tu, litania głupich lęków)”
Pieprzyć Kowalską i jej niedomagania!
Ty nie jesteś Kowalska!
Jak Kowalska chce to niech sobie choruje.
Tylko co to ma wspólnego ze mną???
Kalendarz to tylko kartki. Liczy się wiek mentalny.
(tu trzeba trochę popracować nad tym)
Chorujemy i umieramy na:
„Bo ja mam JUŻ xx lat…”
Jak się tak rozejrzę wokół to jestem młodszy od większości 40-latków. Bo nie dałem sobie namieszać we łbie jakimiś LATAMI.
3. NIE OSZCZĘDZAM SWOJEGO CIAŁA.
(no, bez przesady)
Organizm jest wtedy mocny jak walczy.
Podobnie jak małe dziecko. Jak będzie chowane „pod kloszem” to wyrośnie z niego „kalectwo odpornościowe”. Rozejrzyjcie się wokół. Dzieci, które się wychowują na podwórku są zdrowsze od tych „wychuchanych”!
Podobnie jest z moim organizmem.
Żadnych taryf ulgowych!
Organizm ma sobie dać radę!
Jak nie, to do piachu!
I on o tym wie, bo mu to codziennie powtarzam sposobem swojego życia. Oczywiście, w ramach rozsądku.
4. NIE NARZEKAM, NIE MARUDZĘ, NIE JESTEM MENTALNYM „ZGREDEM”.
Życie trzeba brać takim jakie ono jest.
Z narzekania nie wynika NIC dobrego.
Z narzekania biorą się jedynie dodatkowe powody do narzekania.
Jest kiepsko?
Nie narzekaj.
Rusz dupę, aby coś poprawić!
Nie da się?
Na pewno?
Zaakceptuj!
Jest mnóstwo ludzi, którzy by się, z tobą, zamienili.
5. NIE ZADAJĘ SIĘ Z MENTALNYMI „STARCAMI”.
Nie przesiaduję w towarzystwie ludzi, którzy są przeciwieństwem punktu 4.
Po co mi słuchać o samych nieszczęściach, chorobach, lekarzach i innych pierdołach rodem z „Opowieści z krypty”. Uciekam od malkontentów i jęczydup!
To zabija bo wsącza we mnie „jad starości”.
Zadaję się z ludźmi młodymi lub/oraz młodymi psychicznie. Bez względu na wiek. I to jest JEDYNE towarzystwo, które mi pasuje!
I to jest tajemnica (jej część) tego…
DLACZEGO JESTEM MŁODY, ZDROWY, PRZYSTOJNY, BOGATY, INTELIGENTNY I FAJNY
P.S.
Akurat to ostatnie zdanie (pisane wielkimi literami) też mi pomaga w życiu. Oczywiście, niby jest to taki żarcik, ale gdzieś tam głęboko, mam takie przeświadczenie na swój temat. I jakoś niezbyt mnie interesuje jak to widzą inni. To TEŻ pomaga, bo dobre zdanie na swój temat (tylko bez zbyt dużej przesady) jest również jedną z podstaw pozostania młodym!
Czego i Wam życzę.