(urlop 2020 – akurat jest Boże Ciało)
Kochan Moja Wierna (…) Małżonko!
No, i jestem nad Zalewem Sulejowskim.
(teraz o emocjach)
Pytasz, czy tęsknię do Ciebie.
Oczywiście, że tak!
(to tyle, jeżeli chodzi o emocje)
Poza tym, jest ciepło i nie pada.
Śniło mi się, że kradnę zegarki.
Ale jakieś takie kiepskie bo wskazówki im odpadały i nie mogłem się zorientować, która godzina – mimo, że ukradłem
ich ze dwadzieścia. Na szczęście się obudziłem. Była 04:23.
Rano (około szóstej) obudziła mnie kocica Traczyków.
Nie zaraz, żeby taka przyjaciółka, ale zagoniła mnie do swojej miski. Musiałem dać jej żreć bo jest strasznie nachalna, gastronomicznie.
Jak się domyślasz – na procesję związaną z Bożym Ciałem, nie idę.
Będę się smażył – wiem.
Ale w dobrym towarzystwie, bo Traczyki też nie idą.
Zresztą, całe to święto wymyślili dopiero w XIII wieku, więc jakoś tak dość późno.
A przykruchtowe mówią, że:
„Boże Ciało, czyli Uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa, jest obchodzona w Kościele katolickim na pamiątkę ustanowienia przez Jezusa Chrystusa sakramentu Eucharystii.”
Przez Jezusa Chrystusa!
Nie, żebym się czepiał – każdy sobie chodzi gdzie chce.
I z jakiej sobie życzy okazji.
To wolny kraj.
Ale Jezus tyle czekał?
Aż do XIII wieku?
No, dość późno jakoś…
Podobno objawił się (ta, dam…) jakiejś przeoryszy i wnioskował (ale bez jakiegokolwiek trybu) o to święto. Wniosek (jak widać) przyjęto. Kto głosował i jaki był wynik – nie podano.
Na procesję nie idę i już.
Zresztą, jak ja bym wyglądał z tym koszyczkiem, sypiący te płatki róż czy innego kwiecia???
Jest godzina 10:02 a ta kanalia (moja córka) jeszcze sobie śpi.
W związku z tym, jestem głodny, bo mi bozia rączki upierd… i jakoś sam nie dam rady skonstruować czegokolwiek, co by kwalifikowało się do spożycia a kocie już zeżarte.
Sąsiadki to (wyłącznie) takie, jakby je Picasso, po pijaku, namalował, więc będę Ci wierny – spoko.
Przesyłam Ci buziaki i dobrą energię.