(panie mają wolne bo będzie o piłce nożnej – poniekąd)
Pisane, po pewnym (dość długim) czasie, jak mi już przeszło.
A dokładnie, jak mnie przestała trząść cholera.
No, i zemsta bywa najsłodsza na zimno.
W ramach początku (!) rozgrywek z serii Liga Mistrzów, Paraklub Specjalnej Troski jakim jest ostatnio moja ulubiona drużyna piłkarska, Legia Warszawa, dostał baty (2:0) od klubu, którego trochę się naszukałem.
Omonia Nikozja – tak się ten potentat piłkarski zwie.
Grubo, panowie, grubo…
Oczywiście, pewną łatwizną jest kopanie leżącego, ale daję sobie do tego prawo jako warszawiak i wieloletni kibic tego paraklubu.
I to prawo, właśnie teraz, wykorzystuję!
Pozostali (nie warszawiacy) mają prawo mieć, a jakże, swoje zdanie, ale niech się lepiej zajmą swoimi drużynami i nie dolewają mi tu.
I bez tego jest dość duszno.
Tradycyjnie, jak to u nas. Jak nie początek sezonu (jeszcze nie rozgrzani) to koniec sezonu (już zmęczeni) – zawsze jest jakieś zaplecze do usprawiedliwień.
Jedynie w środku sezonu Legia dostaje w dupę z przyczyn niezbyt dających się uzasadnić. No, bo tak!
Jest w tym mieście – łącznie z przyjezdnymi, Ukraińcami, Wietnamczykami i anieli wiedzą kim jeszcze – ze dwa miliony ludzi.
I jest taka specjalna taktyka naboru do Legii, omijająca kogokolwiek, kto umie, choć trochę, poruszać się z piłką przy nodze.
No, może lekko przesadzam. Nasi, i jednak w dalszym ciągu moi (legioniści) jednak potrafią trochę poruszać się z piłką przy nodze.
Bez pozytywnej histerii, ale jakoś tam.
Parafrazując stary dowcip, można powiedzieć:
Z daleka rozległ się stukot drewna o beton.
To piłkarze Legii wychodzą, z szatni, na boisko.
Pomyślcie sobie chwilę…
Gdyby wam ktoś dał pensję w wysokości ( a może to niskość?) +/- 25 000 złotych, do tego mieszkanie ( o zaszczycie nie wspominam) i kazał wam tylko (aż?) trenować tak, abyście, razem z innymi pokrakami ograli tę cholerną Omonię to nie wiem jak wy, ale…
Po moich (codziennych – 8 godzinnych) treningach to trzeba by ciurkiem trawę dosiewać, bo bym ją wytarł; nogami, głową, plecami i wszelkimi (dopuszczonymi w piłce nożnej) częściami ciała. Jak by trzeba – tymi niedopuszczonymi też.
Piłek też by trzeba z pięć, bo przez dzień to tyle bym ich (tych piłek) doprowadził do stanu szmacianego.
Podejrzewam, że nawet, jako rocznik 1954, też bym – po roku takiego treningu – wygrał z tą Omonią. Może nie sam, ale w tym 2-milionowym mieście, znalazłoby się jeszcze dziesięciu z podobnym (patologicznym?) podejściem.
A tak, siedzę sobie przed tym telewizorem i już przed rozpoczęciem meczu wiem, że moje podkurwienie kiedyś spowoduje, że mi pęknie jakaś żyłka i moja Wierna (…) Małżonka do końca zasranych dni moich ciągnąć mnie będzie na wózku inwalidzkim. Zimą, na sankach.
W związku z tym, że perspektywa taka jest mi dość obrzydliwą, muszę do Legii podchodzić zupełnie inaczej.
Z pewnym pobłażaniem. Z pewnym przymrużeniem oka.
Z pewną dozą specjalnej troski, jaką wykazują (przykładowo) opiekunowie ludzi z chorobą Downa.
I wtedy mi jakoś lżej.
Dygresja.
A może by tak Legia przerzuciła się na inny sport?
Można by na płycie boiska zbudować pawilon, w którym (wzorem Torwaru) byłaby tafla lodowa – przez cały rok. Legioniści mogliby uprawiać na niej curling – takie szuranie czajnikami po lodzie.
Będzie stateczniej, nie będzie trzeba tak biegać i się pocić, emocje nie będą takie pierwotne jak przy piłce nożnej a i fakt, że curling można uprawiać (co najmniej) do 50-tki, też byłby nie bez znaczenia.
Koniec dygresji.
Ja wiem, że moje reakcje, związane z piłką nożną (czy jakąkolwiek inną) mogą dać do myślenia, że jestem mało wyrafinowany umysłowo.
Że podobne jazdy są moim chlebem powszednim i oprócz tego (i pisania pierdołów) nie mam innych, ambitniejszych zacięć.
Nic na to nie poradzę!
Wprawdzie polską ligę mam gdzieś – jako taką.
Ale jak gra Legia z obcymi…
– Ciszej tam w kącie, tu się, kurwa, mecz ogląda!
Dla tych, z pozostałej części Polski, którzy akurat mają teraz ubaw, że warszawiak tak psioczy na swoją drużynę, mam dość specyficzne natchnienie do przemyśleń.
Mimo wszystko – Legia jest Mistrzem Polski!!!
Może i są specjalnej troski, ale jakby tak logicznie pomyśleć…
Skoro Legia jest do dupy i jest mistrzem, to co można powiedzieć o całej reszcie?
I z tym was zostawiam, drodzy kibice pozostałych klubów naszej paraligi.
P.S.
A jednak i mimo wszystko…
„Mam tak samo jak ty, miasto moje a w nim…”