Dlaczego nie czytam poezji?
Bo prawdziwej Poezji nie da się zrozumieć.
(wielka litera nie jest przypadkowa)
O tym później…
Szkoda czasu na wierszyki, których jedynym plusem są misterne rymy czy ornamentyka ileś-tam-zgłoskowa.
To nie jest żadna Poezja. To jest warsztat. Czasami misterny, czasami zaskakujący, ale to tylko warsztat – sztuka układania słów. Zresztą, dość powszechna.
W najlepszym przypadku (tyle, że też dość rzadko) jest to poezja.
(mała litera nie jest przypadkowa)
Wiele tego wokół – w przeszłości, teraźniejszości i (jak znam życie) w przyszłości. Hektary misteriów literackich – dość różnie wierszowanych. Czasami niosących jakąś ideę, czasami żart (TUTAJ) a czasami nic.
Nie dyskredytuję tu klecenia wierszy. Sam (dość rzadko) je klecę.
Tylko, co to ma wspólnego z Poezją?
Zwyczajne nadużycie określenia.
Poezja (ta prawdziwa) to emocje. To oddanie kawałka swojego życia. Kawałka czasu, w którym emocje, własna historia, własne zagmatwanie dokonały aktu oderwania się od całego tego „reality show”, które przeżuwamy na codzień.
Prawdziwa Poezja to pewien powidok, opis chwili, w której było się Szamanem, Poetą, Bogiem…
Są w życiu takie chwile. Ci bardziej wrażliwi mają je częściej, ci mniej – rzadziej lub wcale.
I cokolwiek by później napisać, to będzie jedynie próba. Próba opisania nieopisywalnego. Ale, gdy zrobi się to jeszcze w amoku emocji, w nastroju krótkiej chwili – jest szansa na prawdziwą Poezję.
Tylko, że nikt (lub prawie nikt) nie potrafi tego odebrać tak, jaka była intencja piszącego. Bo do zrozumienia prawdziwej Poezji potrzebne jest bycie w tym stanie, w jakim był piszący. Trzeba mieć te same emocje a czasami doświadczenia.
Nie da się zrozumieć zakochanego, jeżeli nie jest się zakochanym.
Nie da się zrozumieć i poczuć straty po osobie zmarłej jeżeli się samemu nie straciło – niedawno.
Nie da się poczuć dobra jeżeli się go dawno nie doświadczyło.
To samo dotyczy wszelkich, innych emocji, na której opiera się Poezja.
Czasami Poezja dociera do człowieka dopiero po jakimś czasie. Dopiero wtedy, gdy jego przeżycia dadzą pewną zbieżność z matrycą emocjonalną piszącego. Tak bywa. Choć nie często.
Ocenianie Poezji (nie, klecenia wierszy) jest bez sensu. Ocenić Poezję może jedynie ten, który ją przeżyje, który na chwilę nią się stanie. Ale do tego potrzeba tego, co napisałem powyżej. Jeżeli Poezja jest prawdziwa, czyli oparta na emocjonalności – nigdy nie będzie zła. Ale jedynie dla kogoś, kto akurat był predysponowany do jej odczytania, zrozumienia i poczucia. Kiedy to, na chwilę, czytający stał się piszącym. A jest to możliwe.
I nawet, jeżeli warsztat jest niedoskonały – schodzi on na dalszy plan. Bo liczy się jedynie to, co udało się zatrzymać słowami. To, co z przeżycia pozostało w słowach.
Pozostałe próby odczytania prawdziwej Poezji to daremny trud. Enigma literacka i próba wejścia na tereny niedostępne. To pozory bycia czytelnikiem tej Poezji. Sylabizowanie i dorabianie do tego ideologii. Sztucznej, bo własnej, bo czytelnika, który stara się dostroić. Daremny trud – w znakomitej większości przypadków.
Przykładem Poezji (w moim zrozumieniu) może być jeden z nielicznych wierszy, które napisałem i nie wywaliłem do windiowsowskiego kosza. Ale to jest jedynie moje, prywatne odczucie. I określenie „Poezja” – też.
To właśnie jest ten kawałek, kiedy to wyszedłem poza siebie. Kiedy moje emocje (wymieszane bardzo) dały mi być na moment Szmanem, Poetą, Bogiem…
I kiedy zdążyłem to opisać, zamin we mnie wszystko to umarło.
Do następnego razu.
Zostawiłem ten wiersz, mimo, iż dla innych nic on nie znaczy. Dla mnie wiele. Czasami przywraca mi chwile, które go stworzyły. Ale to jest jedynie dla mnie. Może (!) ktoś (gdzieś, kiedyś) też go zrozumie emocjami. Może…
Bo pisałem go dla siebie.
I podejrzewam, że ta prawdziwa Poezja zawsze jest pisana dla siebie.
Dla całej reszty to są jedynie linijki zawierające (według własnej estetyki) lepsze lub gorsze sformułowania. I nigdy ów wiersz (?) niczym innym nie będzie.
I nie musi.
Dla mnie, podobnie będzie z Poezją innych.
Oczywiście, jest to jedynie moje, prywatne i pewnie dość hermetyczne rozumowanie. Ale oparte na rzadkich momentach własnych wzlotów duchowych. Bo Poezja to Duch. Ulotny, enigmatyczny i rzadko dający możliwość rejestracji.
Dlatego nie czytam Poezji.