Nawiedziła nas dzisiaj młodsza córcia ze starszym wnusiorkiem – lat trzy.
Lubię te wizyty, bo moja Wierna(…) Małżonka robi wtedy obiad, by pokazać jak o mnie dba i jaki to ja mam wypas w chacie.
Tak też było tym razem. Lubię też te wizyty ze zgoła mniej przyziemnych powodów.Mimo upływających lat i postępującego za tym cynizmu i atrofii uczuć wyższych, jest to czas, kiedy odczuwam pewne ciepełko w tym miejscu, gdzie inni mają serce. Do córki to się już przyzwyczaiłem przez te… Dobra, nie napiszę ile to już lat, żeby się nie wydało, że jest to już towar lekko przechodzony.
Dzisiaj 8 marca – to niech jej będzie.
Ale wnusiorek, to całkiem co innego.
Lubię te wizyty, bo moja Wierna(…) Małżonka robi wtedy obiad, by pokazać jak o mnie dba i jaki to ja mam wypas w chacie.
Tak też było tym razem. Lubię też te wizyty ze zgoła mniej przyziemnych powodów.Mimo upływających lat i postępującego za tym cynizmu i atrofii uczuć wyższych, jest to czas, kiedy odczuwam pewne ciepełko w tym miejscu, gdzie inni mają serce. Do córki to się już przyzwyczaiłem przez te… Dobra, nie napiszę ile to już lat, żeby się nie wydało, że jest to już towar lekko przechodzony.
Dzisiaj 8 marca – to niech jej będzie.
Ale wnusiorek, to całkiem co innego.
Zaczęło się statystycznie. Dziadek musiał wydrukować całą gamę pawi…
Tak, tak…
Nie wiem, co w nim zamieszkało, ale od zawsze ma jakąś kreskę na małym mózgu, jeżeli chodzi o te ptaszydła. Pawie są ponad wszystko. W zasadzie cała ornitologia zaczyna się i kończy na pawiach.
Być może jest to efekt włóczenia się mojej córki (w ciąży oraz jeszcze przed popisami zięcia) po warszawskich Łazienkach, gdzie pawie łażą na warunkach całkowitej bezkarności i rozpasania. Tak więc – z wnukiem na kolanach – muszę przeorać wpierw połowę Internetu. Bo wcale nie chodzi o pierwsze, lepsze pawie. Mimik ma swój tajemny klucz i za każdym razem inne pawie są godne uwiecznienia.
Jak już wychlapałem połowę drogocennego tuszu (drukarka – foto!!!), wszystkie kartki przestały być jakimkolwiek przedmiotem zainteresowania.
Zaczęły się zabawy towarzyskie.
Oba moje wnusiorki są bardzo muzykalne, tak więc muzyka – nawet z telewizora – powoduje, że zaczynają pląsać na różne sposoby. Niestety – ostatnio Mimik naoglądał się gdzieś gości, którzy tańczą na ulicach, na kawałku tektury – robiąc łamańce i wycierając sobie włosy o asfalt. Nawet to fajne, ale… W pierwszej chwili (w wykonaniu wnusiorka) wyglądało to, jakby miał atak padaczki. Nawet lekko się zaniepokoiłem.
Ale luzik. Córka spoko, to ja też.
Wszystko w normie – jak się okazało. Trwało to jakiś czas i młody tarzał się dość zawzięcie. Tyle z tego dobrego, że nie będzie trzeba odkurzać jakiś czas. Dziękuję Mimik! Nienawidzę dźwięku odkurzacza!
Dziadek w nagrodę kupił mu lizaka. Po drodze – jak mnie wygonili z młodym na spacer. Niby, że takie umacnianie więzi pokoleń. Spacer – to takie hasło jedynie. Bardziej przypomina „małpi gaj” jaki musiałem zaliczyć w wojsku. Tyle, że tam nadzorujący byli bardziej wyrozumiali. Zaczęło się od placu zabaw. Na moje upodlenie.
Karuzela-krzyżak… Kręciłem albo za szybko, albo za wolno. Jak m i się już łapa zrobiła 2-metrowa, okazało się, że jest taka prędkość, która satysfakcjonuje 3-latka. Podam dla informacji innych dziadków: około 45 obrotów na minutę… Oczywistą sprawą było, że następny w kolejności powinien (zdaniem Mimika) być dziadek. Ciężko było mu wytłumaczyć, że to nie dla dorosłych.
Dodatkowym przeciwwskazaniem była możliwość zbuntowania się mojego żołądka. Chociaż – przez chwilę miałem pokusę.Jak naprędce policzyłem, przy tej sile odśrodkowej, rzygałbym gdzieś na odległość 4,5 metra od osi karuzeli. Obwód to 2π razy r, Czyli biorąc wariant, że rzygałbym tylko jedno kółko – wyszedł by imponujący paw o długości 30 metrów i 25 centymetrów!!! To byłby wynik! Muszę sprawdzić czy w Księdze Rekordów jest taka kategoria.
Później był pociąg, zjeżdżalnie, jakieś konstrukcje i inne przyrządy odbierające zdrowie dziadkowi. Oczywiście wszystko w takim tempie, że po kilku minutach czułem się jak Łysek z Pokładu Idy – po całej szychcie. Na koniec zostałem zagoniony do klatki z łańcuchów i robiłem za potwora. Dziecko kazało mi ryczeć okrutnie. Co było robić – ryczałem.
Starsi, przechodząc, żegnali się zabobonnie a z okolicznych okien wyglądali ludzie z zaniepokojeniem na twarzach.
Tak, tak – nie jest lekko być dziadkiem 3-latka.
Na koniec – w ramach nagrody – dziadek mógł całą drogę powrotną nieść Mimika na barana! Bo tak lepiej widać. Pewnie tak… Dobrze, że złapałem ostatnio trochę treningu w postaci „ileśtamgodzinnabasenie”, bo normalnie bym zdechł i przerobili by mnie na żarcie dla psów. A tak – proszę bardzo – bez zawału i nie na czworaka, doszedłem do domu… Nawet miałem siłę sam się rozebrać! I taka to dola dziadka…
Nie wiem, co w nim zamieszkało, ale od zawsze ma jakąś kreskę na małym mózgu, jeżeli chodzi o te ptaszydła. Pawie są ponad wszystko. W zasadzie cała ornitologia zaczyna się i kończy na pawiach.
Być może jest to efekt włóczenia się mojej córki (w ciąży oraz jeszcze przed popisami zięcia) po warszawskich Łazienkach, gdzie pawie łażą na warunkach całkowitej bezkarności i rozpasania. Tak więc – z wnukiem na kolanach – muszę przeorać wpierw połowę Internetu. Bo wcale nie chodzi o pierwsze, lepsze pawie. Mimik ma swój tajemny klucz i za każdym razem inne pawie są godne uwiecznienia.
Jak już wychlapałem połowę drogocennego tuszu (drukarka – foto!!!), wszystkie kartki przestały być jakimkolwiek przedmiotem zainteresowania.
Zaczęły się zabawy towarzyskie.
Oba moje wnusiorki są bardzo muzykalne, tak więc muzyka – nawet z telewizora – powoduje, że zaczynają pląsać na różne sposoby. Niestety – ostatnio Mimik naoglądał się gdzieś gości, którzy tańczą na ulicach, na kawałku tektury – robiąc łamańce i wycierając sobie włosy o asfalt. Nawet to fajne, ale… W pierwszej chwili (w wykonaniu wnusiorka) wyglądało to, jakby miał atak padaczki. Nawet lekko się zaniepokoiłem.
Ale luzik. Córka spoko, to ja też.
Wszystko w normie – jak się okazało. Trwało to jakiś czas i młody tarzał się dość zawzięcie. Tyle z tego dobrego, że nie będzie trzeba odkurzać jakiś czas. Dziękuję Mimik! Nienawidzę dźwięku odkurzacza!
Dziadek w nagrodę kupił mu lizaka. Po drodze – jak mnie wygonili z młodym na spacer. Niby, że takie umacnianie więzi pokoleń. Spacer – to takie hasło jedynie. Bardziej przypomina „małpi gaj” jaki musiałem zaliczyć w wojsku. Tyle, że tam nadzorujący byli bardziej wyrozumiali. Zaczęło się od placu zabaw. Na moje upodlenie.
Karuzela-krzyżak… Kręciłem albo za szybko, albo za wolno. Jak m i się już łapa zrobiła 2-metrowa, okazało się, że jest taka prędkość, która satysfakcjonuje 3-latka. Podam dla informacji innych dziadków: około 45 obrotów na minutę… Oczywistą sprawą było, że następny w kolejności powinien (zdaniem Mimika) być dziadek. Ciężko było mu wytłumaczyć, że to nie dla dorosłych.
Dodatkowym przeciwwskazaniem była możliwość zbuntowania się mojego żołądka. Chociaż – przez chwilę miałem pokusę.Jak naprędce policzyłem, przy tej sile odśrodkowej, rzygałbym gdzieś na odległość 4,5 metra od osi karuzeli. Obwód to 2π razy r, Czyli biorąc wariant, że rzygałbym tylko jedno kółko – wyszedł by imponujący paw o długości 30 metrów i 25 centymetrów!!! To byłby wynik! Muszę sprawdzić czy w Księdze Rekordów jest taka kategoria.
Później był pociąg, zjeżdżalnie, jakieś konstrukcje i inne przyrządy odbierające zdrowie dziadkowi. Oczywiście wszystko w takim tempie, że po kilku minutach czułem się jak Łysek z Pokładu Idy – po całej szychcie. Na koniec zostałem zagoniony do klatki z łańcuchów i robiłem za potwora. Dziecko kazało mi ryczeć okrutnie. Co było robić – ryczałem.
Starsi, przechodząc, żegnali się zabobonnie a z okolicznych okien wyglądali ludzie z zaniepokojeniem na twarzach.
Tak, tak – nie jest lekko być dziadkiem 3-latka.
Na koniec – w ramach nagrody – dziadek mógł całą drogę powrotną nieść Mimika na barana! Bo tak lepiej widać. Pewnie tak… Dobrze, że złapałem ostatnio trochę treningu w postaci „ileśtamgodzinnabasenie”, bo normalnie bym zdechł i przerobili by mnie na żarcie dla psów. A tak – proszę bardzo – bez zawału i nie na czworaka, doszedłem do domu… Nawet miałem siłę sam się rozebrać! I taka to dola dziadka…
Mimo wszystko, mam nadzieję, że wnusiorek przyjdzie znów za tydzień 🙂