Kolejne wybory do naszego parlamentu. Pewnie się zdziwicie ale ja znam wynik już dzisiaj. Serio. Nie, nie jestem analitykiem spraw politycznych. Nie jestem nawet znawcą polityki. Jestem jednym z czterdziestu milionów ludzi w tym kraju. Wiecie jaki będzie wynik? Bardzo prosty i kolejny raz taki sam. Wygrają politycy. A przegra jak zwykle frajer, który w tym kraju zwie się normalnym obywatelem. Żadna to zresztą nowina. Gdyby społeczeństwo polskie miało jakakolwiek pamięć i inteligencję samozachowawczą…
Ale, na nieszczęście nie ma czegoś takiego jak pamięć, wyciąganie wniosków czy rozsądne myślenie społeczne. Jak zwykle co cztery lata wygra opcja, która kłamie najbardziej elegancko i patrząc prosto w oczy (pożal się Panie Boże) wyborcy. Znowu nam pocieknie ślina z pysków na mrzonki o dostatnim życiu, pełnym korycie, wykształconych dzieciach, zdrowiu, szacunku, wczasach za granicą (lub gdziekolwiek) i innych pierdołach wyborczych. A tak naprawdę pozostanie zaśmiecona plakatami ulica, rozczarowanie i… aby do wiosny drodzy państwo. Będzie cieplej, będzie łatwiej.
A miało (kurwa) być tak fajnie.
Jak zapewne nie wiecie, w każdym szanującym się kraju główne skrzypce gra ekonomia. Na polityków trzeba sobie dopiero zarobić. W dzisiejszej Europie politycy są jedynie pionkami ustawionymi na czele wielkich kapitałów, które żądzą tym padołem. Polityk, który nie dba o kapitał jest politykiem postrzeganym jako dziwowisko, które nie powinno zabierać czasu normalnym ludziom. Dzieje się tak, ponieważ kapitaliści już dawno zauważyli, że zachodzi pewna niepodważalna prawidłowość. Kapitał powinien dbać o jego podstawową siłę. Tą siła jest społeczeństwo. To właśnie ludzie nadają sens pieniądzom. To oni są konsumentami, kołem zamachowym i wielkim pożeraczem dóbr. W takich krajach jak Niemcy, Francja, Anglia czy inne starokapitalistyczne organizmy, podstawą sukcesu dla jakiejkolwiek frakcji jest utrzymanie lub podniesienie stopy życia społeczeństwa. Dopiero w następnej kolejności można sobie być czerwonym, zielonym, gejem, zielonoświątkowcem lub żyrafą. To jest dodatek. Tak, jak kwiatek do kostiumu. Kostiumu społecznego, który zwie się podanie ludziom możliwości przyzwoitego życia. My w Polsce mamy na razie sam kwiatek. Poza tym świecimy gołymi dupami. I na tym kwiatku skupiamy nasze modlitwy, nadzieje i przekleństwa. Zafundowaliśmy sobie dość karkołomną opcję na przetrwanie. Złożyliśmy nasze losy w ręce hochsztaplerów – zawodowych polityków. Ludzi, którzy wybrali sobie politykę jako sposób na spędzenie życia. I w warunkach polskich, wcale to nie jest zły pomysł na życie. Mając do dyspozycji stado do roboty, można sobie pościelić jakoś wygodnie. Wyuczyć się kilku tekstów, trików i min. Stado jest mało wymagające pod tym względem. I tak wkoło na wesoło. Nie wyjdzie teraz, wyjdzie za cztery lata. Byle by przetrwać na jakimś dobrym stanowisku i nie dać się wykopać. Po następnych wyborach ustąpić miejsca pozornie przegranym i… cztery lata pławienia się na koszt wyborcy. Jezu… jakie to piękne i proste.
Oczywiście ostrożnie i bez przesady. No i pozwolić przeciwnikom też pożyć trochę, bo to przecież oni za następnym zakrętem będą rozdawać karty.
A społeczeństwo? Nie przesadzajmy. Wyprowadzi się na biegun? Oczywiście, że nie. Trzeba je utrzymywać w stanie dającym możliwość produkcji czyli dojenia i strzyżenia. Ale bez przesady. Tak jedynie na tyle, żeby nie było zbyt dużo hałasu.
Jesteśmy niereformowalnymi idiotami Europy.
Obraziliście się ???
Nie wierzę. To tylko chwilowa czkawka. Codziennie nam srają na głowy, popędzają jak bydło na rzeź i jakoś nikt nawet przez chwilę się nie zastanowi, że to jest jedynie trwanie dla innych. Dla bandy polityków. Dla grupy zawodowej o najniższej etyce i moralności. Nawet kurwa jest bardziej w porządku. Jak obieca, że da za 50 złotych, to daje. A nasi politycy to takie prostytutki, które biorą kasę i cały czas są dziewicami. I jeszcze im płacimy!
A ty, czy uważasz, że różnisz się wiele od barana na hali.
Poczekaj, niedługo będzie po wyborach.
Zacznie się czas dojenia i strzyżenia.
O dymaniu nie piszę, bo dymają nas bez chwili przerwy.
To taki polski stan permanentny.
Do usłyszenia po wyborach, frajerzy.
Frajer.
P.S.
Może ci się, ten wpis, wyda mocno pesymistyczny lub przesadzony.
Tyle, że jak popatrzeć na ostatnie (od „przemiany”) lata, to…