Piszę „młodszych”, bo mam jeszcze starsze. A w zasadzie, to niedokładnie.
Moja starsza córka jest młodsza od mojego młodszego zięcia, który został ożeniony z moją młodszą córką. Bo starsza córka, która jest też młodsza od mojego młodszego zięcia ma męża, który jest najstarszy z moich dzieci. Ta młodsza córka ma (mojego) starszego wnuka. A ponieważ mam dwóch wnuków, to ta starsza ma młodszego.
Moja starsza córka jest młodsza od mojego młodszego zięcia, który został ożeniony z moją młodszą córką. Bo starsza córka, która jest też młodsza od mojego młodszego zięcia ma męża, który jest najstarszy z moich dzieci. Ta młodsza córka ma (mojego) starszego wnuka. A ponieważ mam dwóch wnuków, to ta starsza ma młodszego.
Ufff…
Jakby to była zagadka logiczna, to pytanie powinno brzmieć:
Na którym piętrze cieknie rynna?
Ale wracając do sedna mojej mizerii egzystencjalnej…
Z związku z powyższym faktem, będę zmuszony zawierzyć swoje szlachetne zdrowie obsłudze „Chlewika”, bo taką dumną nazwę nosi (nieoficjalnie) stołówka w naszej fabryce.
Gdyby jednak nie, to wzorem innych poszkodowanych na zdrowiu, artystów poszkodowanych na świadczeniach emerytalnych oraz prezesa jednej z partii, ogłoszę zbiórkę finansową, na Facebooku.
Zobaczymy wtedy, kto jest wart bycia w moich Znajomych.
A póki co…
Ateistów proszę o trzymanie za mnie kciuków.
Wierzących o modlitwę do, odpowiednich wyznaniu, bogów.
O czym informuję, póki jeszcze mogę.
P.S.
Fotka, taka bardziej romantyczna, ale akurat na okazję mej nadchodzącej tęsknicy.